Info

avatar Witam Cię na moim blogu - Łukasz ze ZdolnegoŚląska. Przejechałem do tej pory z BS 4734.96 kilometrów w tym 433.50 w terenie. Średnia prędkość z przejazdów to 24.13 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lucat.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

101-200 km

Dystans całkowity:588.51 km (w terenie 24.00 km; 4.08%)
Czas w ruchu:23:37
Średnia prędkość:24.92 km/h
Maksymalna prędkość:71.45 km/h
Suma podjazdów:3076 m
Suma kalorii:16520 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:117.70 km i 4h 43m
Więcej statystyk
  • DST 102.20km
  • Czas 03:43
  • VAVG 27.50km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 4086kcal
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt Składak 29'er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z juniorem i dla fundacji..

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 17.06.2014 | Komentarze 0

Kilka jazd złożyło się na wynik...





















  • DST 134.64km
  • Teren 8.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 25.32km/h
  • VMAX 54.13km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 4491kcal
  • Podjazdy 925m
  • Sprzęt Składak 29'er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sulęcin-MRU

Czwartek, 6 marca 2014 · dodano: 07.03.2014 | Komentarze 0

Wyjazd służbowy połączony ze zwiedzeniem regionu.
Obszerna relacja z fotkami najwcześniej w weekend...
Ogólnie miało kropić, chmury wisiały i w zasadzie tylko na tym pozostało. Zapowiadała pogodynka 6 st. było 10stC - gicior
Bardzo ciekawy region - szczerze polecam. Na wycieczkę w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym czasu zabrakło... następnym razem.
Czas brutto 6,5h

Trasa




  • DST 112.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 04:31
  • VAVG 24.80km/h
  • VMAX 71.45km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 3764kcal
  • Podjazdy 996m
  • Sprzęt Składak 29'er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bogatynia - fotorelacja

Czwartek, 13 lutego 2014 · dodano: 14.02.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj wyjazd służbowy z rowerem...
Postanowiłem upiec trzy pieczenie na jednym ogniu: 1-praca, 2-rower, 3-gmina... Zapraszam do obszernej relacji z objazdu tego zakątka.
Wyjazd wcześnie rano, piękny świt, ale im bliżej celu to więcej zachmurzenia i niemiłosiernie dmucha - accu pokazuje wiatr południowo-zachodni 27km/h.
40 km do celu



Przybywam ponad godzinę przed czasem, więc wsiadam i jadę na poszukiwanie tarasu widokowego o którym dowiedziałem się ze stron Bogatyni. Ruszam pod wiatr w kierunku Sieniawki. Podmuchy nie są tak dokuczliwe, bo poruszam się w szpalerze drzew, a dodatkowo jakby hałda osłania. Pierwszy przystanek most nad torowiskiem i widok na całość elektrowni; przy okazji "Gagarin" daje czadu i jedzie dalej



Objeżdżam odkrywkę, ale tarasu nie widać. Dopiero dalej zauważam pepików na wale, więc i ja się wdrapuję. I oto co zobaczyłem



W oddali pogórze Izerskie... Dowiaduję się, że kolega dojedzie dopiero za ca.1,5h więc ruszam w szybki objazd wyrobiska. Temperatura jeszcze nie rozpieszcza - tylko 1,5st C. Nabieram tempa i za chwilę razem z wiatrem mknę ponad 35km/h. W międzyczasie telefony kontrolne - zdążę. Zdążyłem nawet zjeść śniadanie na Orlenie w Bogatyni bo ruszyłem na głodniaka. Obok kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia...



Od razu widać, że i pogoda poszła na +. Nie zdążyłem jeszcze dokończyć, a już telefon że możemy się spotkać, bo dojechał - mknę na teren kopalni. Po 40 minutach jestem już wolny - jedziemy dalej... Jeszcze tylko zjazd do Tesco po prowiant, przebrać się i w drogę. Zamiar jest taki, aby objechać worek możliwie najbliżej granic, ale też utrudnienie - ruszamy w kierunku trójstyku pod wiatr - mam przecież trenować kondycję. Tu rodzi się drugi projekt - ze względu na częste delegacje po kraju mam możliwość objechania Polski po granicach - to jest w takim razie pierwszy etap!
Ruszam w kierunku Białopola uliczkami Bogatyni - 1-go Maja; zabudowa powala, dużo już wyremontowane, ale jeszcze widać zniszczenia ostatniej powodzi




A powyżej po teleportacji - była Jasna Góra, wracamy na tereny Bogatyni. Za Białopolem podjazd - długi i męczący, nachylenie spore i do tego wmordewind. Nie poddałem się - na szczycie spojrzenie wstecz i banan na twarzy



Odbijamy przy głównej bramie dla transportu obsługi odkrywki na Kopaczów



Nie ma łatwo, kolejny podjazd, a wiatr spowalnia miejscami do 8km/h. W dół zimno, w górę paruję... Osiągam Kopaczów



Wioska przyjemna, ale ze starej zabudowy niewiele. Teraz obieram kurs na trójstyk granic i pamiątkowy obelisk. Po drodze ekstra droga - ale pusta i landszafcik z koleją




Od jakiegoś czasu widzę, że jadę szlakiem ER-2. Ścieżka do obelisku ekstra zarośnięta, ale koniec języka za przewodnika. Po małej nawrotce jest, brukowa:)



Ławki zajęte, więc jadę na tereny sąsiadów szukać pitstopu na paśnik - jest i to niczego sobie; ścieżka rowerowa też - równa jak stół...



Pogoda super, aż chce się tu zostać na dłużej... Echhh - jadę, jadę teraz do Porajowa. Przy granicy tablica - wychodzi, że wszystko już zaliczyłem z atrakcji...



A w Porajowie przy moście mijam pierwszego bikera na szosie z pakunkiem - workiem transportowym za siodłem; wymiana uśmiechów i dalej przed siebie. Mijam super most...




i zmierzam do Sieniawki. Tu rzut oka na mury byłego oddziału obozu w Gross-Rossen



i dalej trasą z porannego przejazdu w poszukiwaniu zaginionego tarasu. Granica na Nysie jest o kilkadziesiąt metrów od drogi



Mam czas to i najlepszą z możliwych miejscówek znalazłem




A po chwili taras również... Widoki jednak stąd nie powalają



Kolejny raz koło elektrowni



Dalej kierunek na Działoszyn i Lutogniewice - jadę odwiedzić sąsiadów. Na początek mordercza seria podjazdów - patrzę w tył



i dalej pędzę góra- dół, góra-dół... Osiągam rekord prędkości na tej trasie - ponad 70km/h - na zjeździe niestety



Granicę przekraczam przez zieloną polną



Na grzbiecie wieje niemiłosiernie, dalej znowu będzie pod wiatr. Grzbiet wysuszony aż piachem w oczy zawiewa, a zjazd do Andelki polną w cieniu i błocie. Błotnika z przodu nie zabrałem bo po co! taka super pogoda... W wiosce gryzę błoto bo roweru nie szło zatrzymać na tym stromym zjeździe - zwalniałem ile mogłem i celowałem w drogę.
Odcinek od Bogatyni do Andelki dał mi nieźle w kość - za wioską postój na paśnik i delektowanie się widokami


Zdjęcia robię podwójnie: telefonem i analogiem. Tym drugim dużo dużo więcej
Stąd w zasadzie zaczynał się ekstra zjazd serpentynami do Filipovki. Jak pod wiatr to ledwo 30km/h, jak zwrot z wiatrem pod 60... Oj kręto było i szybko.
Do Kunratic to jazda pod mega wiatr ale za to ładnymi opłotkami



Czyściej, ładniej, więcej starej zabudowy, każdy napotkany ludź się ze mną wita - swoją drogą nie wiedziałem, że mogę znać tylu ludzi, ba a oni nawet mnie znają



Znowu góra-dół, góra-dół, a ja czuję że mnie siły opuszczają.
U nich również trwa odbudowa po zniszczeniach... A ja nie mam siły - podjazdy robię już na 8-10km/h Jeszcze jeden i jeszcze jeden...
Niewielkie, ale jakie wielkie w moich oczach. Po kolejnym już po wyjechaniu na drogę w kierunku granicy mówię sobie dość - jeszcze tylko ta górka i długi odpoczynek i kolejny paśnik... Wjeżdżam na  górę ostatkami sił - piękna polana pod lasem, słońce świeci wprost na mnie - biwakuję z jakieś 20min. Tablica przy polanie...



Odpalam mapy w telefonie - jestem blisko granicy, zbieram siły, przelewam po raz kolejny wodę do bidonu - jadę.
Jakież było moje ździwienie jak się okazało że to był właśnie ostatni taki podjazd.
Pędzę, ba lecę w dół do granicy 60-dziesiątką, kolejne przewyższenia w zasadzie biorę rozpędem... ograniczenie do 40 ja 60 wpadam na stare przejście graniczne... hurra prawie się udało. Przez miasto też ponad 35km/k - dalej lekko z górki, pod wiatr - a ja mam tyle siły....
Udało się: pojeździłem, gminę zaliczyłem, pogoda dopisała.... Na dłuższe koło ruszyłem prawie równo o 11-tej, a zameldowałem się z powrotem o 14:50
Dopiero jak to pisze czuję jak dałem sobie w d... Jazda tam a tu niedaleko domu to dwie inne bajki.

Pi razy drzwi trasa

To już koniec relacji - pozdrawiam czytających. 




  • DST 136.67km
  • Teren 4.00km
  • Czas 05:49
  • VAVG 23.50km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Kalorie 4179kcal
  • Podjazdy 661m
  • Sprzęt Składak 29'er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po brzeskie gminy i do 1000km

Czwartek, 30 stycznia 2014 · dodano: 30.01.2014 | Komentarze 6

Patrząc na poczynania kolegów, a szczególnie na Agnieszkę z Byczyny obudziła się we mnie chęć dobicia do 1000km w styczniu. Wolne zaplanowane, trasa też - znacznie dłuższa optymistyczna, której nie udało się tym razem zrealizować. Ale i to cieszy co się udało przejechać.
Do rzeczy i konkretnie:
- z brzeskich: Olszanka, Lewin Brzeski, Grodków
- ze strzelińskich:Przeworno, (Kondratowice, Borów - na kolejny raz)
Wyjazd ok 8-mej pod wiatr w kierunku Łukowic Brzeskich. Źle nie było bo wiatr początkowo to tylko rzadkie porywy, a droga sucha

tak pusto było tylko do najbliższej krzyżówki, dalej w kierunku autostrady mijanka bo remont drogi i towarzystwo tirów...
Dalej to raczej samotna podróż pod wiatr. Tak było koło Przylesia

Po drodze ciekawe kościoły o których nie miałem pojęcia, ten w Górkach

i w Krzyżowicach

Dalsza podróż to walka z wiatrem (i samym sobą) i dojazd do pierwszego celu - Olszanka

Nawet komin ulega porywom...

Średnia kiepska, energii dużo, modlitwy o wsparcie....

... i błagania zostają wysłuchane, do Lewina jadę za transportem bel słomy:) 20km/h, ale jadę;) Bez tego i tak pewnie szybciej bym nie pojechał mimo że droga przez chwilę ułożyła się tak, że miałem boczny wiatr. Mijam Łosiów

i po długiej prostej osiągam drugi cel podróży - Lewin Brzeski


Tu paśnik i uzupełnienie zapasów energii - polecam cukiernię w Rynku - Rynek 19, pyszna kawa i słodkości.
Kolejny powód do radości to od tego momentu wiatr tylko tylno-boczny, a od Magnuszowic centralnie w plecy...
Średnia rośnie-prędkość przelotowa to już 35km/h, odczucie ciepła również, na minus to gorsze drogi - znacznie gorsze. Dość szybko osiągam Grodków

Sił dużo, pora jeszcze wczesna - decyzja o kontynuacji podróży do Przeworna; jakby coś było nie tak planowałem z tego miejsca wracać najkrótszą drogą, łatwą bo z wiatrem. Temperatura wzrosła do -5,5 st C, jak startowałem było -7 st C. Coś mnie dalej ssało ale z banana nici - zamarzł, mimo że był opatulony w sakwie...

i kolejny cel podróży blisko, coraz bliżej i już...  za to dziury niemiłosierne; na zjazdach nie można było się rozbujać...
Pusty zbiornik wodny...

Zaczęły się podjazdy, ale z wiatrem jakoś tak lekko. Na horyzoncie pojawiają się wzgórza Strzelińskie i Gromnik

a wraz z nimi podjazdy w lesie (już bez wiatru, ale ze śniegiem); byle do szczytu przełęczy...

a później srrruuuu kilka km w dół do Białego Kościoła; mimo języków z lodu rozpędzam się do 65km/h - brrr mega zimno bo ciało nie pracuje... zdjęcie nie oddaje nachylenia

W Białym krótki postój na siku stop i zerknięcie na zegarek. Podejmuję decyzję o powrocie z tego miejsca do domu, bo: 1. pora już późna a jeszcze ok 30km trzeba jechać,  2. jeden z niewielu dni jazdy za dnia, 3. ostatnia możliwość skorzystania z pomocy wiatru (boczno-tylni), 4. realizacji planu objazdu wzgórz strzelińskich, którego nie udało się zrealizować w jednym z wcześniejszych wyjazdów
5. Borów i Kondratowice mogę mieć po drodze w kolejnej podróży po gminy w kierunku Ślęży i Świdnicy....

Cóż, ruszamy... W Strzelinie na Orlenie jeszcze ciepła kawa i hotdogi + odpoczynek prawie 50min. Nie ukrywam, że w tym momencie byłem już trochę przemarznięty - szczególnie stopy.
Mimo wszystko i tak zaliczam ten wyjazd do bardzo udanych mimo, że wg. pogodynki miało do 16-tej świecić słońce z lokalnymi zachmurzeniami, a w rzeczywistości było odwrotnie.
Trasa powrotna to również ucieczka od głównej drogi zatłoczonej bo godziny powrotów z pracy...
Mapa przejazdu:

P.S.
Jutro chciałem od roweru odpocząć, ale do pracy to chyba śmignę - będzie 1100km/styczeń ;)



Kategoria 101-200 km, Wycieczki


  • DST 103.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 24.24km/h
  • VMAX 35.71km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Podjazdy 345m
  • Sprzęt Składak 29'er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setka na koniec roku

Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Zapowiadała się dobra pogoda, wiec od razu pomysł na zakończenie roku na 2 kółkach. Wcześnie rano pobudka, termos, prowiant, ciepłe ciuchy do sakwy i w drogę. Ranek koszmarnie zimny -4C i mgła, później też nie lepiej... Morale +2. Droga mokra i śliska. Jedynie w drodze powrotnej słońce coś się przebijało i było milej - morale +7. Setka pokonana na koniec roku i większość trasy powrotnej z V ca. 28km/h więc efekty pracy już widać...
Łącznie w 2013 przejechałem ca 2148km.
Wszystkim przy okazji Szczęśliwego Nowego Roku ;)